Dziurawiec – naturalny środek na trudne chwile

Nadeszła jesień, dni są co raz krótsze, a w związku z tym naturalnie narażeni jesteśmy na spadki nastroju, chęci do działania. Po dość burzliwym lecie, dopadło mnie to w tym roku dość wcześnie. Szczęście w nieszczęściu, miałem świetną okazję by przetestować nalewkę z dziurawca, którą nastawiłem kilka tygodni wcześniej. Zaskoczył mnie swoją skutecznością i dlatego chciałbym podzielić się z Wami moim doświadczeniem i wnioskami. Jest to raczej pojedyncze świadectwo aniżeli jakakolwiek prawda naukowa (choć do pewnych faktów naukowych się odniosę).

Dziurawiec to rodzina roślin zawierająca w sobie wiele gatunków, które na ogół łączy charakterystyczny żółty kwiat niewielkich rozmiarów. Na ogół, stosuje się dziurawiec zwyczajny, jednak nie udało mi się ustalić gatunku, który próbowałem, w każdym razie, według wikipedii, pospolicie występujące w Polsce gatunki wykazują działanie podobne do dziurawca zwyczajnego. Rosną na ogół przy drogach (lubią światło), w takich miejscach je znajdowałem. Roślina, której używałem wygląda tak:

Trochę teorii

Dziurawiec zawiera wiele różnych związków aktywnych, jako najważniejsze podaje się hiperycynę, hiperforynę i flawanoidy. Ta pierwsza jest barwnikiem odpowiedzialnym za czerwoną barwę ekstraktu (o którym mowa dalej). Teoretycznie, jest środkiem zdatnym do leczenia średnio ciężkich przypadków depresji (tak wspominam, to jest tekst empiryczny), ale mało lubiany przez rodzimych lekarzy i farmaceutów ze względu na liczne interakcje z innymi lekami (w szczególności SSRI i tabletkami antykoncepcyjnymi), dlatego jeśli bierzecie jakiekolwiek leki, użycie dziurawca należy skonsultować ze specjalistą. Inny problem z dziurawcem jest taki, że rzekomo podnosi wrażliwość na światło słoneczne, czego jednak nijak nie potwierdził mój eksperyment.

Działanie dziurawca jest inne od wspomnianych SSRI, które hamują wychwyt zwrotny serotoniny (przez co zwiększają jej stężenie). Dziurawiec blokuje enzymy monoaminooksydazy, (jest inhibitorem MAO), które rozkładają serotoninę, dopaminę i melatoninę. Jak rozumiem, w związku z tym nasila działanie SSRI i (jak podaje wikipedia) takie połączenie może prowadzić do potencjalnie śmiertelnego zespołu serotoninowego. Między stosowaniem jednego i drugiego należy zachować przynajmniej 2 tygodniowy odstęp po skonsultowaniu się ze specjalistą.

Dziurawiec blokuje również enzym β-hydroksylazy dopaminy, który odpowiada za rozkładanie dopaminy do noradrenaliny, która jest związana mobilizacją organizmu do działania (podobnie do adrenaliny). W związku z oddziaływaniem na dopaminę, dziurawiec działa od razu (SSRI przeważnie działają z kilkutygodniowym opóźnieniem). Również w odróznieniu od SSRI nie powoduje uzależnienia (przynajmniej w teorii, co potwierdza moje doświadczenie).

W związku z tym, jego działanie jest znacznie bardziej kompleksowe niż w przypadku popularnych SSRI, które ograniczają swoje działanie tylko do serotoniny. Dziurawiec również podnosi poziomy dopaminy i melatoniny, a obniża noradrenaliny. Do tego ma pozytywne działania uboczne (przeciwbakteryjne, regulujące układ trawienny).

Moje doświadczenie

Badany środek

Dziurawiec jest dość powszechnie znanym ziołem o działaniu przeciwdepresyjnym (choć też przeciwbakteryjnym i regulującym pracę układu trawiennego, ułatwiające zasypianie), do tej pory miałem do czynienia tylko z herbatką z dziurawca, która wykazuje delikatne działanie uspokajające. Ostatnio miałem okazję wykonać nalewkę z bliżej nieokreślonego gatunku dziurawca (fotografia powyżej). Słoik ok.500ml wypełniłem po brzegi całymi, lekko podsuszonymi łodygami z kwiatami i listkami i zalałem ok. 70% roztworem etanolu (w jednym przepisie była mowa o gotowaniu w takim roztworze, ale nie próbowałem). Po ok. 2 tygodniach odlałem ekstrakt do butelki 700ml i dopełniłem wodą. Wyszedł nieprzezroczysty, ciemnoczerwony napój o całkiem przyjemnym smaku i niewyczuwalnym aromacie alkoholu.

Jako, że w tym roku może być już trudno znaleźć dziurawiec w zadowalających ilościach, można użyć suszonego dziurawca ze sklepu. Na początek spróbowałbym 10% objętości suszu w stosunku do objętości nalewki. Trudno mi to określić, bo susz zawsze będzie miał mniejszą objętość (bo nie ma przestrzeni między łodygami) i ze względu na odparowaną wodę. Poza tym nie wiem jak się ma moc dzikiej rośliny do uprawianej przemysłowo…

Stan przed zażyciem

Nigdy nie diagnozowałem depresji, bo gdy zaczynałem swoją autoterapię (jakieś 10 lat temu), psychoterapia była jeszcze sporym tabu. Przez ten czas nauczyłem się tego tak dobrze, że generalnie ogarniam swój umysł na tyle, że wizyta u terapeuty dała mi dość bodźców (i literatury), że raczej prędko tam nie wrócę, bo mam nad czym pracować i wiem jak. To, że raczej wiem jak pracować z umysłem i na ogół mam bardzo silną motywację do robienia rzeczy, które uznaję za ważne; jak również dość dużą wrażliwość na różne środki zmieniające świadomość, moja reakcja może być silniejsza niż przeciętnie.

W momencie zastosowania, czułem wyraźny spadek nastroju, niechęć do działania, ospałość (jak przypuszczam jako wyrobiony w dzieciństwie nawyk prowadzący do unikania odpowiedzialności; wracająca jako reakcja na stres i absurdy życia). Pojawił się również objaw, który zwykle pojawiał się zwykle dopiero zimą; takie uczucie pojawiające się gdy patrzę na zachodzące słońce i mam wrażenie, jak gdybym nie widział go od długich tygodni. Takie naświetlanie jednak przynosi tylko lekką i chwilową poprawę nastroju. Byłem ogólnie zniechęcony ostatnimi doświadczeniami, czułem jak życie przemyka mi między palcami. Miałem też problem z objadaniem się.

Pierwsza dawka ok. 50ml

W związku z tym, że stosowałem dzikie rośliny o nieznanym stężeniu substancji czynnych, pierwsza próba była na oko (dlatego podaję ilość jako punkt odniesienia). Jeden kieliszek (ok. 50ml), który spróbowałem na pierwszy raz wywołał dość radykalną reakcję. Zauważyłem bardzo szybką i znaczną poprawę nastroju (nawet dochodzącego do euforii) i pobudzenie dość mocno przypominające działanie yerba mate, ale bez fizycznego pobudzenia i trudności z zasypianiem. Natomiast zauważyłem znaczny wzrost motywacji, ogólnego nastawienia do życia, zanik prokrasynacji, duża chęć do wykonywania pracy nad sobą. Ku mojemu zdziwieniu dość silny efekt utrzymywał się prawie 4 dni, przez które nie przyjmowałem dziurawca w ogóle. W związku z dość silnym działaniem, uznałem że dawkę należy zmniejszyć, żeby nie zaburzać zbytnio pracy mózgu.

Druga dawka (ok. 25ml, po 4 dniach)

Po 4 dniach zacząłem czuć, że działanie dziurawca słabnie, zaczęły nawracać niepewności, prokrastynacja i zmęczenie. Postanowiłem przyjąć drugą, odpowiednio mniejszą dawkę (ok. 25ml). Poczułem znacznie subtelniejszy efekt. Na początku nie ustąpiły wątpliwości ani zmęczenie fizyczne, ospałość. Co ciekawe, wcześniej i stale od tamtego momentu czułem wypoczęcie umysłu i dobry nastrój, gotowość do przeżywania zmęczenia (które zwykle wiązało się ze spadkiem nastroju) i pracy nad sobą. Tego dnia dodatkowo zażyłem zimną kąpiel (późny wrzesień, woda na oko 10°C), przepłynąłem ok. 500m – najlepszy znany mi środek antydepresyjny, ale niestety o krótkotrwałym działaniu. To całe doświadczenie doprowadziło do ważnego wglądu, który doprowadził do kolejnej poprawy nastroju i chęci do wykonywania pracy nad sobą.

Następne dawki

Po 4 kolejnych dniach, znów w wyniku nawrotu zmęczenia postanowiłem przyjąć jeszcze jedną, jeszcze mniejszą dawkę (ok. 15ml). Było to związane z bardzo zmiennymi nastrojami (jednak z podniesioną świadomością i chęcią do pracy nad sobą). Zażyłem rano, jeszcze utrzymywał się stres i poczucie absurdu związane z gównopracą, którą wykonuję dla pieniędzy, ale zrobiłem coś dla siebie dla poprawy nastroju, a po południu jadąc na rowerze doszedłem do wniosku, że zmieniają mi się nastroje, ale to zasadniczo dobrze, przecież zdaję sobie sprawę, że tak już mam, że to jest związane z nieprzywiązywaniem się do uczuć; tylko przywiązanie do jakiejś wizji siebie sprawia, że sobie z tym nie radzę, bo już to przerabiałem. Innymi słowy, powrót do akceptacji uczuć i emocji, które się pojawiają i świadomość, że wszystko jest procesem i nie ma żadnego wracania do normalności.

Następnego dnia, pod wpływem dalszego doczytywania, spróbowałem aż dwóch dawek w ciągu dnia, ok. 15ml każda, rano i wieczorem (ku mojemu zdziwieniu, proponowana dawka była ok 10ml, 4 razy dziennie!). Co zrozumiałe, nie było spadku nastroju, który miałby się zaleczyć. Za to na drugi dzień uznałem, że wystarczy mi tego dziurawca. Leniwa sobota (od dawna nie było takiej), do przywrócenia witalności wystarczyła godzina leżenia na jesiennym słońcu i kąpiel w zimnej wodzie (trochę zimniejszej niż ostatnio). Wróciłem do 8 godzinnego okna żywieniowego.

Cztery dni po odstawieniu

Po czterech dniach od odstawienia poczułem, że znikł efekt wzmożonego optymizmu, wyraźnego pobudzenia intelektualnego, jednak wciąż zdrowej energii życiowej, chęci pracy nad sobą, itd. Bardzo podobnie jak zauważyłem 4 dni po pierwszej dawce, lecz w znacznie już lepszej kondycji. Tak naprawdę to poczułem się łudząco podobnie do momentu w którym zacząłem go zażywać, jednak bez stresu, poczucia bezsilności i podległości, za to ze świeżością, lekkością spokojem, optymizmem, poczuciem sprawczości i wdzięcznością.

Te podobieństwa sugerują, że prawdopodobnie ten środek nie powoduje trwałego przystosowania ze strony organizmu (przynajmniej w tak krótkim terminie używania i małych dawkach), które prowadziłyby do uzależnienia. Dodatkowo, przez czas zażywania dość dobrze zrozumiałem co może mi on dać, a czego nie może, co również przekładało się na racjonalne dawkowanie i przerwanie stosowania gdy przestał być potrzebny. Ustępowanie efektów działania jest też bardzo powolne i subtelne, dzięki czemu powoli przyzwyczajałem się do słabszego działania.

Podsumowanie

Nie udało mi się potwierdzić doniesień o zwiększonej czułości na światło. Zdarzało mi się opalać na balkonie czy nawet nad jeziorem. Prawdopodobnie jest to związane z tym, że była to końcówka września, słońce nie wschodziło już wysoko, a ja uwielbiam wygrzewać się na słońcu i potrzebuję naprawdę przesadzić żeby się poparzyć, tym bardziej tu na Kaszubach (w górach jakoś bardziej mnie parzyło).

Nie zauważyłem żadnych oznak uzależnienia. Wręcz przeciwnie, po pewnym czasie sam uznałem, że wystarczy. Ze skutków ubocznych, zauważyłem też kilka razy (w tym po pierwszym zażyciu) bardzo lekki ból głowy, nie przeszkadzający w niczym. Tym niemniej pojawił się kilka razy. Zauważyłem za to działanie regulujące sen i jedzenie.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony działaniem dziurawca, mój przypadek wprawdzie był raczej lekki, jednak szybkie i stosunkowo długotrwałe działanie sugeruje, że może być skuteczny również w cięższych przypadkach. Działanie dokładnie takie jak potrzebowałem, ułatwienie w znalezieniu przyczyny i naprawieniu jej. Niewątpliwie miałem problem i w czasie używania dziurawca zidentyfikowałem kilka z nich i zmieniłem swoje nastawienie; odczułem wyjątkową łatwość w wykonywaniu tego typu pracy nad sobą. Dokładnie tak jak powinno być.

Z pewnością jest godny polecenia do doraźnego stosowania w łagodnych stanach obniżonego nastroju, stresu i kłopotami ze snem. Prawdopodobnie też jest dobrym pomysłem spróbowanie takiej kuracji przed zastosowaniem innych środków. Nie zauważyłem oznak uzależnienia, ale na pewno trzeba bardzo uważać na interakcje z innymi substancjami, które mogą wystąpić.