Miłość, totalitaryzm i transcendencja
(na podstawie „Sztuki kochania” Ericha Fromma)

Erich Fromm jest jednym z bardziej wpływowych filozofów XXw. wychodzący daleko poza europejski krąg kulturowy, zainteresowany zwłaszcza Buddyzmem Zen. W „Sztuce kochania” (The Art of Loving), proponuje bardzo wnikliwe spojrzenie na zjawisko miłości w jej najpiękniejszej postaci. Książka nie tylko pięknie przedstawia to zjawisko, ale też w zaskakujący sposób umieszcza je na duchowej mapie świata, tak że prowokuje wnioski daleko idące poza życie osobiste (wbrew temu co można przypuszczać po tytule).

Ponieważ traktuje nie o uczuciu lecz podejściu do życia, może pomóc nie tylko osobom w związku. Również singlom, samotnikom, duchownym. Jako, że wiąże to zjawisko z najbardziej podstawowym ludzkim dążeniem, pokazuje znaczenie zjawiska w życiu społecznym. Moim, zdaniem powinna być lekturą obowiązkowego dla każdego, kto chce proponować reformowanie społeczeństwa.

W tym artykule przedstawiam najważniejsze postulaty w niej przedstawione oraz moje wnioski, do których mnie dowiodła. Po szczegóły i więcej inspiracji odsyłam do samej książki.

w tym artykule:

  1. Co to jest miłość i po co ona jest?
  2. Rodzaje miłości
  3. Znaczenie społeczno-polityczne
  4. Miłość albo totalitaryzm
  5. Dominacja
  6. Transcendencja
  7. Podsumowanie

Co to jest miłość i po co ona jest?

Autor, od samego początku, zaznacza, że przez miłość rozumie dosyć rzadkie zjawisko, w którym osoba przyjmuje dobro innej osoby jako podstawową wartość, którą warunkuje swoje zachowanie. Nie ma to wiele wspólnego z zakochaniem, silnymi emocjami i silnym przywiązaniem, które często się z tym pojęciem utożsamia. Rozumienie Fromma znacznie bliższe jest rozumieniu tego słowa, jakie spotykamy w chrześcijaństwie. Jest to raczej podejście do życia, nie skierowane na konkretną osobę, choć nabierające szczególnego charakteru w przypadku najbliższych osób — partnera, rodziców, dzieci. Nie ma zatem możliwości kochać żonę, ale nie kochać dzieci czy sąsiada. Można kochać albo nie.

Z drugiej strony, podobnie jak tamte zjawiska, powszechnie nazywane miłością, jak i wiele innych, mają odnosić się do jednego z najbardziej zasadniczych problemów ludzkiej egzystencji — osamotnienia, oddzielenia od świata, natury, innych ludzi, a przede wszystkim bezsilności jaka się z nią wiąże. Ta sama przyczyna miałaby znajdować ujście w tak różnych zjawiskach jak miłość, religia, nacjonalizm, postawa obywatelska czy totalitaryzm.

Jeżeli tak jest, suma nasilenia tych zjawisk powinna być mniej więcej stała. Innymi słowy nasilenie jednej tendencji osłabia pozostałe, a osłabienie tworzy próżnię, która wypełnia się pozostałymi. Myślę, że to bardzo ważny wniosek z punktu widzenia kształtowania kultury i inżynierii społecznej.

Ta zależność oznacza, że ludzie zawsze będą szukać sposobu by przekonać się, że tworzą jedną całość. W religii, wyznawcy czują się jednością, bo deklarują wspólny cel (a zatem wspólny interes) i zgadzają się na wspólne zasady. Humaniści budują jedność poprzez przyjęcie dobra każdego człowieka za wartość — daje to przynajmniej przekonanie o nieszkodzeniu sobie nawzajem, choć często też ujednolica cele. W konformizmie, ludzie próbują możliwie upodobnić się do jakiejś normy i to czyni ich podobnymi, a ustrój totalitarny wymusza na obywatelu taką normę.

Można łatwo zauważyć, że te zjawiska kolejno dają co raz mniej autentyczną jedność, za to co raz mniejszym kosztem. Rozwój duchowy i kulturowy są trudne i kosztowne, zmuszanie ludzi jest najprostsze. Konformizm zdaje się być opcją neutralną, ludzie samoistnie chcą czuć się podobni do innych, jeśli nie ma przymusu ani ideowego spoiwa.

Wszystkie te zjawiska wymagają od ludzi podobieństwa. Miłość jest wyjątkowa w tym, że pozwala ludziom różnić się, nawet znacznie, i dlatego miłość jest najwyższą formą połączenia z innymi ludźmi. Wprawdzie wymaga wiele zaangażowania (stąd nazwanie kochania sztuką), ale za to nie tylko tworzy trwałą więź, ale jest procesem samonapędzającym się (miłość tworzy miłość, jak to ujmuje autor), bo polega na wzajemnym pomaganiu sobie, które jest korzystne dla obu stron, za każdym razem pogłębiając relację.

Co więcej, Fromm tłumaczy, że wykształcenie zdrowej miłości wymaga właściwego rozwoju. Twierdzi, że jedną z jego oznak jest wykształcenie przyjemności czerpanej z dawania, kontrastując z częstym przekonaniem, że dawanie jest nieprzyjemną ofiarą na rzecz społeczności. Takiego stanu rzeczy upatruje w poczuciu niedostatku, które może wynikać z dysfunkcyjnej relacji z matką (która w tym modelu odpowiada m.in. za rozwinięcie poczucia bezpieczeństwa i radości z życia) lub braku umiejętności, która pozwala tworzyć wartość dla innych. Uznaje, że naturalnym jest, że jeśli nie walczymy o przetrwanie, dawanie jest przyjemne i jest nagrodą samą w sobie i to jest przyczyną samonapędzającej się natury miłości.

Jest to w każdym razie naturalne w tradycyjnym porządku społecznym. Zdaniem autora, konsumpcjonizm znacznie zmienia percepcję, uprzedmiotawia relacje, oddziela pracę od reszty życia, często z pozbawieniem tej reszty działania, nastawiając wyłącznie na konsumpcję. Jego zdaniem, to tworzy błędne przekonanie, że problem miłości sprowadza się do znalezienia pasującego właściwego partnera.

Rodzaje miłości

Głównym tematem książki jest opis różnych rodzajów miłości, ze względu na rodzaj relacji, w której się przejawia, oraz wzajemne oddziaływania między nimi. Każdy rodzaj miłości ma przypisane znaczenie w rozwoju człowieka i możliwe zaburzenia, jakie mogą wystąpić przy odstępstwach od opisanego modelu.

Matczyna miłość

Pierwszy rodzaj miłości, której doświadczamy jako pierwszy (jeśli mamy szczęście). Ma to być najbardziej pierwotny instynkt, który obserwujemy również u zwierząt. Zasadniczo miłość matki do dziecka jest bezwarunkowa, co znaczy, że nie można jej stracić, ale też nie można jej zyskać jeśli nie pojawi się naturalnie.

Fromm zauważa, że test takiej miłości następuje w miarę jak dziecko staje się bardziej niezależne, ponieważ zupełnie zależne niemowlę może wciąż być postrzegane jako część siebie, a obserwowane z zewnątrz przywiązanie i troska wówczas byłyby przejawem narcyzmu. Dopiero gdy matka wspiera swoje dziecko w usamodzielnieniu się, okazuje prawdziwą, zdrową miłość.

Ten rodzaj miłości ma stanowić podstawę wewnętrznego komfortu i poczucia własnej wartości, spokoju. Jest to podstawa dla właściwego dalszego rozwoju, ponieważ dzięki nim możemy się uczyć. Bez nich próbujemy tylko przetrwać. Dodatkowo, w tym doświadczeniu uczymy się wyrozumiałości i współczucia, które są konieczną składową innych rodzajów miłości.

Ojcowska miłość

Zgodnie z teorią Fromma, około 7 roku życia znaczenie matki w rozwoju dziecka na rzecz ojca, którego zadaniem jest, przede wszystkim, przygotowanie do funkcjonowania w społeczeństwie i świecie w ogóle. Ze względu na to, jest to miłość warunkowa. Ojciec kocha dziecko, bo to spełnia jego oczekiwania, jest podobne do niego. Taka miłość jest warunkowa, ale może być zdobyta.

Tak jak w matczynym okresie dziecko „myśli”, że jest kochane, bo jest, w ojcowskim okresie, zaczyna rozumieć, że na miłość się zasługuje. Przygotowuje to do życia w społeczeństwie, w którym jesteśmy oceniani przez innych. Dziecko zaczyna rozumieć, że jak cię widzą tak cię piszą i jeśli nie podoba nam się miejsce w społeczeństwie, zawsze możemy sobie na nie zapracować.

Miłość do siebie i bliźniego

Poprzez połączenie dwóch biegunów tworzy się neutralna forma miłości — miłość do bliźniego: sąsiada, przyjaciela, szefa, kolegów w pracy. Z jednej strony, ojcowska miłość reprezentuje przestrzeganie zasad, honor, dążenie do sukcesu. Z drugiej, matczyna miłość sprawia, że nie jesteśmy zbyt radykalni w oczekiwaniach. Rozumiemy, że wszyscy popełniamy błędy i lepiej jest wybaczać niż znienawidzić cały świat za niedoskonałości, które każdy ma.

Książka opisuje różne scenariusze, które mogą wystąpić przy odstępstwach od tego schematu. Na przykład, zbyt apodyktyczny i zasadniczy, dominujący charakter, w przypadku silnej osobowości ojca dominującego matkę, która nie jest w stanie wywiązać się ze swojego zadania.

Miłość do siebie, zgodnie z wartościami chrześcijańskimi, ma być podobna do miłości do bliźniego. Staramy się traktować się na równi z bliźnimi. Traktujemy siebie tak jak innych. Równowaga między jednym, a drugim jest konieczne dla dobrego funkcjonowania w społeczeństwie. jeśli nie ma tej równowagi, nie ma mowy o zdrowej miłości.

Miłość erotyczna

W odróżnieniu od poprzednich, jest miłością na wyłączność, tylko dla jednej osoby. Matka i ojciec, w zdrowym przypadku, tak samo kochają swoje dzieci, bliźnich, braci i siebie kochamy tak samo. Natomiast miłość erotyczna jest wyjątkowa tym, że obdarza się ją tylko jedną osobę, w odróżnieniu od wcześniejszych ma przekraczać indywidualne cechy wyglądu i charakteru.

Kochając dziecko, brata czy sąsiada, po prostu chcemy dla niego dobrze; w miłości do partnera zachodzi ciągłe przekraczanie powierzchowności zmierzające do esencji osoby, która u każdego człowieka jest taka sama. Zmierza do zrozumienia jedności poprzez zrozumienie powierzchowności i przemijalności różnic jakie istnieją pomiędzy partnerami.

Przemijalny etap zakochania jest jedynie wstępem pozwalającym rozpocząć proces przenikania barier. Wnikliwa osoba rozumie, że podróż do istoty osoby, siebie czy kogoś innego, jest nieskończona. Taka osoba jest zdolna do takiej miłości, bo radość odkrywania na nowo innej osoby nigdy się nie kończy. Osoba powierzchownie patrząca lub pozbawiona pokory myśli, że zna siebie kompletnie i podobnie drugą osobę. W takim przypadku, gdy pierwsza fascynacja minie, jedynie przyzwyczajenie i przywiązanie na tle seksualnym trzyma ludzi razem i to nie jest zdrowa miłość.

Miłość do Boga

Jako ostateczną formę miłości, Fromm postrzega miłość do Boga. Aby ją scharakteryzować opisuje fazy rozwoju religii, w których znaczenie boga zmienia swoje znaczenie wraz z rozwojem cywilizacji i społeczeństwa. Jest to pomocne w zrozumieniu idei jedynego Boga. Większość ludzi (również uważających się za chrześcijan) uważa, że ma takie same cechy jak bogowie wyznań animistycznych i politeistycznych, podczas gdy ich podobieństwo sprowadza się do tego, że są przedmiotami uwielbienia.

Jedyny Bóg jest uosobieniem wszechświata jako całości, wraz z napędzającą go siłą. Wszystko co się dzieje, dzieje się za jego sprawą. Bóg przemawia i słucha przez każdego z kim rozmawiamy. Istnieje więc poza naszym wyobrażeniem. Dlatego Stary Testament zabrania przedstawiać go jakkolwiek na obrazie: żydzi i muzułmanie się do niego stosują. Chrześcijaństwo to długa historia przeinaczeń i ich racjonalizacji, zupełnie odrębny temat.

Miłość do Boga zaś jest podobna do miłości erotycznej w tym sensie, że polega na ciągłym przekraczaniu błędów poznawczych, dążeniu do lepszego zrozumienia; jest jednak, oczywiście, pozbawiona aspektu fizycznego. W ten sposób łączą moc miłości erotycznej — widzenia jedności pomimo różnorodności i przekroczenie osamotnienia, jednak bez potrzeby istnienia drugiej osoby. Jest to jeden ze sposobów na osiągnięcie transcendencji. Takiego rodzaju miłość i wiara w Boga ma wiele konsekwencji, które również stanowią odrębny temat.

Znaczenie społeczno-polityczne

Zastanawiając się głębiej, można dojść do wniosku, że istnieje cały szereg umiejętności potrzebnych, żeby osiągnąć taką miłość — po pierwsze musimy być użyteczni dla innych, musimy umieć dojść do potrzeb innych ludzi i pomagać im je realizować (w obszarach na których się znamy). W toku współpracy, z kolei, potrzebne są umiejętności komunikacyjne i rozwiązywania konfliktów. Autor o tym nie pisze wiele. Biorąc pod uwagę, że książka jest stara (1956r.), można przypuszczać, że te problemy to efekt przemian kulturowych, które nastąpiły od tamtego czasu.

W każdym razie, wydaje mi się, że ów model rozwoju człowieka jest o tyle ważny, że może tłumaczyć, dlaczego prawica chce przywracać wartości chrześcijańskie. Ta książka, w ogóle, opisuje wartość, która przychodzi z ich realizacją. Naturalnym jest, że ci, którzy jej zaznali będą jej bronić, a ci którzy jej nie zaznali w nią nie wierzą (archetyp Apostoła Tomasza). To zgadza się z małą powszechnością takich poglądów. Jest to również nauka dla zwolenników tradycyjnego systemu wartości — nikogo nie przekonają do swoich racji inaczej niż pomagając innym osiągnąć to co jest jego istotą.

To na co zwraca autor uwagę to to, że zachodni ład społeczny i polityczny, na wielu płaszczyznach, jest w głębokim konflikcie z miłością. Już nawiązałem do konfliktu z konsumpcjonizmem, który kładzie nacisk na kupowanie i konsumowanie dóbr. W takim porządku praca jest marginalizowana do zdobywania środków dla zaspokajania swoich potrzeb i zachcianek. Aspekt dawania (tak kluczowy dla miłości), w konsumpcjonizmie, jest tylko przykrym kosztem, który trzeba ponieść. Według Fromma, takie podejście sprawia, że ludzie dobierają sobie partnerów podobnie jak przedmioty, które kupują, są skupieni na korzyściach, których w nich upatrują i nie zakładają wkładu własnego w proces miłości.

Dalej, autor odnosi się również do cierpliwości (jako kolejnej, rzadkiej cechy, potrzebnej dla rozwinięcia miłości), zainteresowania drugim człowiekiem (w konsumpcjonizmie człowiek to tylko źródło usług, narzędzie) oraz skupienia, które jest kolejnym warunkiem żeby rozwinąć w sobie autentyczną troskę o innych ludzi. Wreszcie, chyba najtrudniejsze, wiara.

Współczesne społeczeństwo uważa ją za coś zbędnego. Nauka odpowiada na pytania o rzeczywistość, więc nie ma potrzeby wierzyć w mity, przesądy i mądrości ludowe (jest to dość iluzoryczne, ale to osobny temat). Nie potrzeba też wierzyć innym ludziom bo mamy wymiar sprawiedliwości, który nam pomoże gdyby ktoś miał nas oszukać, a na wypadek porażki wychowawczej przyjdzie z pomocą system emerytalny.

W rzeczy samej, zachodnia kultura próbuje wyeliminować wiarę w ogóle, podczas gdy dla Fromma jest koniecznym elementem miłości. Aktem wiary jest zrobić coś dla drugiego człowieka w imię miłości (wierzymy, że ona przyniesie nam szczęście, oni odwdzięczą nam się w przyszłości). W procesie miłości, wiara rośnie, co raz bardziej odblokowując potencjał jednostki. Idąc dalej, autor łączy wiarę z odwagą, które razem pozwalają człowiekowi robić to co uważają za słuszne, a przeciwstawia potędze (ang. power).

To bardzo ciekawy wniosek, że potęga wyklucza wiarę i odwagę, bo naturalnym jest w pierwszej kolejności skupiamy się na tym co mamy, gdy mamy dużo, więcej niż potrzeba, nie ma konieczności wierzyć ani być odważnym, bo „można” być pewnym. Pomijając utraconą siłę wiary, istnieje również ryzyko, że będziemy mieć tak wiele, że nie będziemy nawet w stanie określić co możemy, wciąż ponosząc koszt posiadania (ochrona, utrzymanie, itp.). Z tych względów, autor wnosi, że należałoby tak ułożyć ład społeczny, żeby motywował do miłości.

Miłość albo totalitaryzm

Książka rzuca sporo światła na zjawisko totalitaryzmu i tego jak powstaje. Składa się na to kilka obserwacji. Po pierwsze, nawet w demokratycznym społeczeństwie istnieje silna tendencja do konformizmu. Jak już wspomniałem, ludzie na ogół lubią być częścią masy — wspólne działanie daje siłę, a w przypadku zagrożenia ułatwia ucieczkę (może stąd czasem pogardliwe nazywanie takich ludzi bydłem). Szczególnie faszyzm eksploatuje tę tendencję do granic. Wymusza maksymalną jednolitość poglądów. Poprzez terror i kult siły wzmaga przekonanie bycia częścią potęgi i wzbudza wrogość do inności — agresja jest powszechnie odbierana jako oznaka siły.

Co w zamian proponuje demokracja? Myślę, że tu istnieje duży problem. Pierwsze co przychodzi do głowy to wolność. Tyle tylko, że ludzie na ogół nie chcą wolności, bo ta przychodzi wraz z odpowiedzialnością. Ludzie pozbawieni wiary nie lubią odpowiedzialności. Skoro większość ludzi jej nie ma, będą chcieli się oni pozbywać wolności sprzyjając tworzeniu się totalitaryzmu.

Wolny rynek podobnie, To bardzo dobre, że mogę wybrać z kim robię interesy. Dzięki temu mogę korzystać z sytuacji win-win, znajdując osoby z innymi potrzebami, proponując wymianę, która jest dobra dla obu stron (obie strony oddają mało potrzebne za bardziej potrzebne). Czy można to zrobić bez miłości? Moim zdaniem jeśli mamy na tyle motywacji, by rozgryźć potrzeby drugiej osoby i znaleźć dobrą propozycję to już świadczy od zdrowej miłości do bliźniego.

Z tego wynikałoby, że spośród znanych nam rozwiązań, demokracja jest lepsza tylko jeśli idzie w parze z wiarą, miłością i odwagą. Stąd wynikałoby, że faszystowskie zapędy są nieuniknionymi konsekwencjami zaniedbania rozwoju duchowego i kulturalnego.

Dominacja

W innym miejscu, autor wskazuje, że dominacja powstaje gdy poczucie odpowiedzialności jest niewspółmierne z miłością. Zawsze czułem się odpowiedzialny za innych, ale bez empatii jedynym sposobem na wzięcie odpowiedzialności za kogoś jest narzucenie mu swoich poglądów. Dopiero rozwinięcie aktywnego współczucia (czyli poprzez świadome dociekanie do natury i porządku życia drugiej osoby) pozwoliło mi pomagać innym z poszanowaniem poglądów i odrębności innych ludzi.

Myślę, że taką sytuację można łatwo przełożyć na relacje państwo-obywatel. Jeśli przyjrzymy się sytuacji takiego kraju jak Polska, zrozumiemy, że na klasie politycznej spoczywa niewyobrażalna odpowiedzialność osiągnięcia niemożliwego, bo za takie uważam wszelkie próby reformy ochrony zdrowia czy systemu emerytalnego wyłącznie regulacjami prawnymi, a niestety innych opcji się poważnie nie rozważa (bo lud nie ma woli zmieniania siebie).

Taka sytuacja nieuchronnie odstrasza porządne osoby, które nie pozwalają sobie na obietnice, których nie mogą spełnić. Tylko osoba o silnej wierze w swoje wartości może chcieć (autentycznie) podjąć się takiego zadania. W takim układzie dominacja wydaje się być nieuchronna.

Niestety taka sytuacja ma tendencję do pogarszania się, ponieważ większość obywateli oczekuje doraźnej pomocy. Taka pomoc tylko pogłębia ich zależność od państwa, zwiększając odpowiedzialność rządzących, a co za tym idzie dysproporcję miłości do odpowiedzialności. Dodając do tego fakt, że miłość jest zjawiskiem wynikających ze wzajemności, istnieje duże ryzyko, że nawet dobra, ideowa osoba w polityce wypali się stosunkowo szybko.

Uogólniając, cokolwiek państwo powinno robić jest odpowiedzialnością. Prawica przeważnie chce ją redukować, żeby realnym było jej realizowanie. Lewica zaś uważa, że cele ideowe są ważniejsze i chce tę odpowiedzialność zwiększać. Wobec tego, jakkolwiek dobre by nie były pobudki lewicowego rządu, istnieje ryzyko, ze równowaga między miłością, a odpowiedzialnością zostanie zachwiana, a wybawca zmieni się w kata.

Transcendencja

Bardzo zaciekawił mnie fragment, w którym autor wspomina, że jest również trzecia droga, choć nie poświęca temu wiele czasu. Przywołuje mit o wygnaniu Adama i Ewy z raju, jako symbol oderwania od natury i oryginalnej przyczyny problemu osamotnienia, odrębności. Przywołuje wiele różnych sposób, jakich ludzkość próbowała, żeby go rozwiązać. Uznaje jednak, że część społeczeństwa jest w stanie rozwiązać problem bezpośrednio. Po prostu jednocząc się z naturą lub Bogiem.

Jest to najtrudniejsze, lecz najdoskonalsze rozwiązanie, ponieważ jako jedyne nie zakłada zaspokajania potrzeby obecnością innych ludzi. Dzięki temu jest się niejako obok całego piekiełka wzajemnego uzależnienia i konfliktów interesów.

Wydaje mi się, że brak świadomości tej trzeciej drogi jest poważnym problemem w dzisiejszym społeczeństwie (tradycyjnie taką drogę proponuje religia). Jedną z kluczowych cech dla takiego życia jest niezależność. W świecie tak przesiąkniętym dominacją, trudno jest się odnaleźć takiej osobie, bo nie chce ani rządzić ani być zarządzanym, zaś rozprzestrzenienie się cywilizacji i wszechobecność systemu odbiera nadzieję na spokojne życie. Wrogość do systemu gotowa.

Z tego wynikałoby, że zwalczanie instytucji wspierającej taką ścieżkę (np. Kościół) może być działaniem prowadzącym do faszyzmu, ponieważ to one troszczą się o wiarę ludzi, one dają trzecią drogę dla tych, którzy nie chcą konfliktów tworząc sobie wrogów, których będą mogli zwalczać w ramach terroru.

Myślę jednak, że warto zauważyć, że jeśli władza tępi lub próbuje sobie podporządkować instytucję religijną, to przede wszystkim ze względu na jej władzę, która mogłaby sprzeciwiać się władzy państwowej. Natomiast duchowość sama w sobie jest dla władzy neutralna lub nawet korzystna. Jeśli nawet czyni wolnym, ilość ludzi zdolnych osiągnąć ją taką drogą jest zaniedbywalna. W związku z tym zwalczanie jej jest nieopłacalne. Pomyśleć ile osób, które normalnie mogłoby rozwijać się duchowo, a tego nie robi, bo myśli że musi obrać stronę w tym konflikcie.

Podsumowanie

Fromm odkrywa przed nami tajemnicę prawdziwej miłości, odróżniając od jej zdeformowanych postaci, które często z nią mylimy. Precyzyjnie opisuje skąd się bierze, czemu służy i dzięki temu pomaga do niej dążyć (łatwiej dążyć do czegoś co się dobrze rozumie). Zastosowanie jej w życiu, z pewnością, może pomóc w szczęśliwym życiu, nie tylko osobistym.

Poprzez opis formowania się różnych rodzajów miłości, pomaga dostrzec zdarzenia z przeszłości, które mogą nam przysparzać cierpienia i znaleźć rozwiązanie problemu dając szczęśliwsze życie.

W zaskakujący sposób pokazuje jakie kluczowe znaczenie ma miłość dla życia społecznego i wolności. Pokazuje, że choć jest trudna do osiągnięcia, jest szalenie praktyczna. Rzuca bardzo ciekawe światło na przemiany kulturowe, które zachodzą, ostatnimi czasy, w świecie. Jasno pokazuje znaczenie rozwoju kulturalnego i duchowego dla wolności, czego jako ludzie bardzo potrzebujemy. Mnie osobiście pokrzepia w pracy u podstaw, w którą wierzę. Jednocześnie uspokaja, wskazując na drogę środka pomagającą uniknąć przykrych konsekwencji niepokoju panującego w tym świecie.